W sumie jest to ciasto mojego dzieciństwa. Tortów z mamą nie robiłyśmy, ale nauczyła mnie robić swój sztandarowy placek z galaretkami.
Pracę trzeba podzielić na 3 elementy: upieczenie własnego biszkoptu, przygotowanie w słoikach galaretek oraz ugotowanie własnego-domowego budyniu. Ale po kolei…
Biszkopt (tortownica o średnicy 24-26cm):
3 jajka
3 łyżki mąki
3 łyżki cukru
Białka ubijamy na sztywno, żółtka ucieramy z cukrem i mieszamy wszystko razem, dosypując delikatnie mąki. Masę wlewamy do tortownicy (wyłożonej papierem do pieczenia) i wkładamy do lekko nagrzanego piekarnika. Pieczemy 30-40 min. w temperaturze 180°C.
Galaretki:
3 różne kolory
Gotujemy każdą z galaretek zgodnie z instrukcją na opakowaniu (chociaż ja daję ciut mniej wody). Polecam wlać je do słoików, które zawsze są gdzieś pod ręką. Galaretki powinny tylko lekko się ściąć. Wersja szybsza: bierzemy tylko 1 galaretkę, którą bezpośrednio wylewamy na placek (ale mi zawsze coś przeciekało).
Krem budyniowy:
0,5l mleka
2 żółtka (żółtka bardzo łatwo oddziela się spłukując białko pod bieżącą wodą – żółtko trzymamy w dłoniach)
1 szklanka cukru
2 łyżki mąki pszennej
2 łyżki mąki kartoflanej
1 op. cukru waniliowego
1 kostka masła
Z 0,5l mleka odlewamy trochę mleka. Do tej „odrobiny” mleka dodajemy żółtka, łyżeczkę cukru, oba rodzaje mąk i cukier waniliowy; porządnie miksujemy. Pozostałe mleko gotujemy wraz z resztą cukru i wlewamy do niego w/w „odrobinę” mleka, i całość gotujemy jak budyń. Posypujemy masę cukrem, żeby nie zrobiła się na niej skorupa i odstawiamy do całkowitego wystygnięcia. Masło miksujemy i dodajemy do niego po łyżczce masy budyniowej (najlepiej żeby były tej samej temperatury, bo masa się zważy).
W finale biszkopt moczymy odrobiną wody z cukrem (ew. wody z sokiem), nakładamy na niego dżem wiśniowy oraz masę maślano-budyniową, na której układamy np. brzoskwinie/ananasy z puszki, a na końcu galaretki (łyżką). Bez problemu połączą się na nowo.