Komentarze bardzo mile widziane :)

Z góry dziękuję za Wasze komentarze i uwagi

niedziela, 6 marca 2011

Chrust

U nas chrust pojawiał się tylko w Tłusty Czwartek i tylko babcia miała na tyle odwagi, żeby go przygotować.  A tak ogólnie, to szerzej jest znany jako faworki. Jak zwał tak zwał, ale zgrzeszyć warto i jest łatwiejszy niż pączki ;)

Potrzebujemy:
20 dag mąki
3 żółtka
3-4 łyżki śmietany 18%
1 łyżeczka proszku do pieczenia (jakby zabrakło nam ochoty na tłuczenie ciasta)
szczypta soli
1 łyżka masła
1 łyżka spirytusu (bez obaw - wyparuje)
oliwa do smażenia
cukier puder do posypania

Na samym początku napiszę, że dla naszej piątki, babci oraz małych rezerw na dzień następny potrzebowaliśmy podwójnej porcji składników ;)

Do mąki (najlepiej przesianej) wbijamy żółtka i dodajemy wszystkie składniki. Mąki można dodać odrobinę więcej, żeby śmietana całkowicie się wchłonęła. Powinniśmy dostać coś a'la ciasto na makaron. Następnie tłuczemy je wałkiem ok. 15 min (wiem, nie jest lekko), od czasu do czasu składając na pół. Idelanie byłoby gdybyśmy odstawili je na godzinę do lodówki, ale mi na to akurat czasu nie wystarczyło (konsumenci mocno nalegali na błyskawiczną dostawę;). Ciasto dzielimy na kawałki i rozwałkowujemy w miarę cienko (ew. wyjdą nam pampuchy) - jak najmniej podsypując mąką, ponieważ będzie się palić i pienić podczas smażenia. Kroimy potem na paski (pod skosem) o podręcznikowych wymiarach: szer. 3cm, dł. 8cm, ale tym też nie należy się za bardzo przejmować. Oczywiście robimy dziurkę w środku każdego faworka i przeciągamy przez nią jeden koniec ciastka.
Na rozgrzaną oliwę (test: kawałek ciasta lub ziemniaka) wrzucamy po kilka faworków i smażymy z obu stron. Szybko rumienią się, dlatego trzeba uważać, żeby ich nie spalić. Usmażone posypujemy cukrem pudrem. Smacznego!
P.S. Z białek proponuję zrobić babkę wiecznie świeżą, ale to w następnym przepisie...